Ivanne kołysana jednostajnym krokiem klaczy, usnęła. Zbudził
ją dopiero głos białowłosego mężczyzny:
-Wstawaj śpiochu. Jesteśmy na miejscu.
Dziewczyna przetarła zaspane oczy. Przed nią rozciągała się
ogromna polana, na środku której stał nieduży domek.
-Co to za miejsce?- spytała zsiadając z konia.
-Tak jakby tu… mieszkam.
-Hm…podoba mi się.-stwierdziła.
-To dobrze, bo na razie tu zostaniesz.-odparł.
-Jak to zostanę?!- wykrzyknęła z oburzeniem, tupiąc nogą.-
To się nazywa niewola!
-Nazywaj to sobie jak chcesz. Ja myślę, że to raczej… powrót
do zdrowia.-odparował.
-I…I tak ucieknę!
-To uciekaj. Ale w lesie są niedźwiedzie, wilki, wielkie pająki,
pchły i inne maszkary, a ty jesteś ranna i daleko nie uciekniesz. Zostaniesz co
najwyżej ich obiadem i to też mizernym i śmierdzącym.-pokręcił głową z
dezaprobatą.
Ivanne zaniemówiła. Mizerna? No fakt, ostatnio nie jadła
zbyt wiele, ale to chyba nie dziwne, patrząc na ostatnie wydarzenia. Ale
śmierdząca?
-Jak to „śmierdząca”?! A jak niby miałam się umyć?
-O tym właśnie mówię.-otworzył przed nią drzwi i gestem
zaprosił do środka.-Cała chatka jest do twojej dyspozycji, po za moim
pokojem.-powiedział mężczyzna.
Zmierzyła go wściekle wzrokiem. Jego twarz skrywał cień
kaptura, ale Ivanne mogła przysiąc, że białowłosy się uśmiechnął.
…./…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/
Thorin ostatnio źle sypiał. Budził się w środku nocy, zlany
potem po kolejnym koszmarze. Jego podkrążone oczy, zamglony wzrok, pogłębiające
się zmarszczki na zmęczonej twarzy i coraz szybciej siwiejące włosy mówiły same
za siebie. Do tego omdlenia…
Fili i Kili z dnia na dzień coraz bardziej martwili się o
wuja. A wszystko to było związane z zaginięciem Ivanne. Dlatego gdy zwiadowcy
wreszcie cos znaleźli , bracia natychmiast pobiegli do Thorina.
Król Ereboru siedział na tronie, nieobecnym wzrokiem
przeglądając papiery.
-Wuju! Mamy wieści!-krzyknął Kili podbiegając do tronu.
Twarz Thorina natychmiast się ożywiła.
-Mówcie.
Fili skinął głową.
-To tak…Nasi zwiadowcy znaleźli szczątki obozu Nocnego
Łowcy. Grupa została rozbita, a głowa dowódcy wbita na pal i postawiona na
środku zgliszcz z obozu. Avis po dokładnym przeszukaniu znalazł zwęglone
ubranie Ivanne oraz jej rzeczy. Myśleliśmy że nie żyje… Ale na szczęście wilk
podjął jej zapach i ruszyliśmy tym tropem.- streścił krótko. Thorin uśmiechnął
się. Zmęczona twarz wreszcie nabrała blasku.
-Cudownie chłopcy. Jestem z was dumny. Jesteśmy coraz
bliżej.
Fili i Kili również się uśmiechnęli. Ukłonili się przed
wujem i wyszli z Sali tronowej.
-Czemu nie powiedziałeś mu wszystkiego?-spytał Kili.
-Mianowicie czego?
-Że ślad się urwał i że Ivanne nie widziano w okolicy oraz o
zniknięciu Derien.
-Nie chciałem go martwić. Widzisz jak on wygląda? A odrobina
dobrych informacji pobudziła go do życia. Zapamiętaj bracie: Dobrych informacji
jest zawsze mniej niż złych, dlatego trzeba się cieszyć, że w ogóle są.-rzekł
Fili.-Jadę w delegacji dyplomatycznej do elfów. Jedziesz ze mną?
-Nie mam ochoty. Idę do ogrodu Az Kazam…pomodlić się.
-Od kiedy ty się modlisz?
-Od zawsze.-obruszył się Kili.
Flili przyjrzał się bratu.
-No dobrze. Niech ci będzie.
…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/
-Legollasie, w życiu się tak nie zawiodłem!-krzyknął
Thranduil.
Młody elf spuścił wzrok.
-Ojcze, tłumaczyłem ci, że…
-Nie obchodzą mnie twoje tłumaczenia! Jesteś najlepszym
łucznikiem, księciem Mrocznej Puszczy i moim synem! Jak mogłeś do tego
dopuścić?! O mało nie rozpętałeś wojny, a wiesz jaki jest Thorin! I doskonale
wiesz, że ta dziewczyna jest jego córką! Dobrze, że książę Fili przyjeżdża do nas w celach dyplomatycznych, to masz
okazję naprawić swój błąd. A teraz idź.- Thranduil odszedł w stronę tronu.
-Nic nie rozumiesz! Matka by zrozumiała!-wykrzyknął
powstrzymując łzy.
-Masz rację, nie rozumiem. Być może ONA by zrozumiała ale
nie ma JEJ i musisz się z tym pogodzić.-powiedział cicho Thranduil i wyszedł z
komnaty zostawiając Legollasa samego.
Młody elf westchnął cicho. Teraz wszyscy mówili, że to jego
wina, jaki jest nieodpowiedzialny… Do tego ojciec i jego zachowanie. „Myśli że
nie cierpię po śmierci matki? A to 10 rocznica jej śmierci…”-pomyślał ze
smutkiem.
-Przecież nie chciałem żeby porwali Ivanne. To nie moja
wina, naprawdę starałem się jak mogłem. Przeprosiłem i nic… Oczywiście, jedno
potknięcie i jesteś beznadziejny. Ty byś mnie zrozumiała mamo…-mamrotał cicho
pod nosem.-Dlaczego kiedy cię potrzebuję, nie możesz być przy mnie?-powiedział
sam do siebie. Zdjął naszyjnik z szyi i otworzył go. W środku był portret jego
mamy. Usiadł na podłodze i przycisnął go do piersi.-Mamo tak bardzo za tobą
tęsknię… I tak bardzo potrzebuję.-szepnął, a łzy spływały mu po policzkach.
…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/
Derien spakowała rzeczy do dużej sakwy przytroczonej do
siodła.
-Nie mogę bezczynnie siedzieć i patrzeć jak moja córka
została porwana, prawda Gniadowłosy?-poklepała konia po boku. Wskoczyła na jego
grzbiet i pogalopowała przez równiny. „Thorin chyba
zrozumie-pomyślała-przekazałam wszystko Fillemu, on się tym zajmie.”
…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/../
Ivanne leżała w drewnianej bali. Ciepła woda doskonale
łagodziła ból, siniaków, stłuczeń i innych zadrapań. Westchnęła cicho. Miała
wystarczająco dużo czasu na rozmyślania. „Ciekawe jak tam ojciec i bracia? Pewnie
bardzo się martwią. Musze się jakoś z nimi skontaktować.”-myślała gdy nagle ktoś
walnął w drzwi. Przerażona podskoczyła.
-Zajęte!-warknęła.
-Ile można się myć?! Siedzisz tam od godziny!-powiedział wściekle
białowłosy.-Jak za 5 minut nie wyjdziesz, wejdę tam i cię wyniosę.
-Dobrze już wychodzę!-spłukała piane z włosów i wtarła
ręcznikiem, następnie się nim owijając. Otworzyła drzwi łazienki, rozejrzała się
i popędziła szybko do pokoju.
-Co to za syf?!-usłyszała głos białowłosego. Nie krzyczał
jednak. On w sumie nigdy nie krzyczy…
-Co się stało?- Ivanne stanęła za nim.
-Posprzątaj to.
-Ale tu nie ma co sprzątać!
-Jak to NIE MA?
-No nie ma.
-Śpisz na dworze.
-Ej no dobrze, już sprzątam!-weszła do łazienki .Wytarła
podłogę, otworzyła okno i wylała na zewnątrz wodę z bali.
-I o co tyle hałasu?-mruknęła.
Poszła do swojego pokoju i przebrała się w suche ubrania,
które przygotował jej białowłosy. Były trochę za duże ale najważniejsze, że były.
Usiadła na łóżku i rozejrzała się po wnętrzu. Był nieduży, cały szary i stały w
nim tylko kufer, stół, krzesło i łóżko.
-Warunki jak w krasnoludzkich koszarach.-stwierdziła na
głos. Położyła się wygodnie i przymknęła oczy. Musiała chyba zasnąć bo obudziło
ją pukanie do drzwi.
-Tak?
Do pokoju wszedł białowłosy.
-Robisz coś ciekawego?-spytał.
-Siedzę i myślę.
-To chodź ze mną.-Ivanne wstała i ruszyła za mężczyzną.
Zeszli na dół po schodach i weszli do sypialni.
-Miałam nie wchodzić do tego pokoju…
-Bez mojej zgody. Możesz wejść.
Dziewczyna usiadła na krześle, a białowłosy naprzeciwko niej.
-Miałaś do mnie pytania.-zaczął.
Ivanne zastanowiła się/
-Kim jesteś?
-Wiedźminem.-odparł.
-Wiedźminem?-zapytała zaskoczona-Przecież wiedźminów nie ma…
-A kto ci to powiedział? Podręcznik do historii?- spytał z nutą sarkazmu w
głosie.
-Nie…tak…To nie ma znaczenia!- burknęła widząc jak się uśmiecha.
Wiedźmin westchnął.
-Jest coś jeszcze.
Ivanne zmierzyła go uważnie wzrokiem.
-C-co takiego?
-jestem twoim ojcem.
-Że jak?!
Piękny blog :) rzeczywiście pisany lekkim stylem
OdpowiedzUsuńBędę wpadać i komentować ;)
Zapraszam również na mojego bloga: http://ostatnie-swiatlo-dnia.blogspot.com/
~Liriana
Dziękuję bardzo :) bardzo chętnie wpadnę :)
OdpowiedzUsuńWitaj Dragon, twój blog jest niesamowity,, najbardziej spodobało mi się zmianka o matce Legolasa szukałam tego po wszystkich blogach i wreście znalazłam. A mógłbyś dać cynk kiedy następny rozdział, z góry dziękuję.
OdpowiedzUsuńWitaj, to miłe z Twojej strony :) ostatnio miałam trochę przerwy ale postaram się, by posty wpływały regularnie :)
Usuń