poniedziałek, 30 grudnia 2013

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział XII: Kim jestem?

Ivanne siedziała w sali tronowej. Patrzyły na nią czarne oczy domagające się wyjaśnienia.
-Tato...-zaczęła niepewnie.
-Gdzie nauczyłaś się tak walczyć?-spytał Thorin.
-No wiesz...Patrzyłam jak trenuje Kili i Fili... no i tak jakoś samo...
Krasnolud wstał zaskoczony.
-Tak jakoś samo?!
-No wiem, nie powinna byłam...
-Ivanne, ty masz talent do szermierki! Czemu nam wcześniej nie powiedziałaś?-zawołał Thorin przytulając córkę.
-Myślałam, że będę musiała zachowywać się jak inne dziewczyny w moim wieku, ale ja wolę walkę mieczem i łucznictwo...-stwierdziła Ivanne.
-Od jutra zaczynasz treningi.-powiedział. Po czym po namyśle dodał:-A i zapanuj nad swoim zwierzakiem.
Ivanne uśmiechnęła się i wybiegła radośnie z komnaty. Na korytarzu ujrzała Avisa wąchającego szklany wazon z kwiatami. Zwiastowało to kłopoty. Wazon przechylił się...
-Avis nie!-wrzasnęła dziewczyna próbując złapać wazon. Udało się jej w ostatniej chwili.
-Avis!
"No co?"-wilk kontaktował się z nią telepatycznie.
-Co ty wyprawiasz?! To ulubiony wazon Thorina! Wiesz, co by było, gdyby...
"Byłoby zabawnie. Haha...Już to sobie wyobrażam:"Ivanne, tyle razy ci powtarzałem..."Haha."-szczeknął, co oznaczało, że się śmieje.
-To nie jest zabawne!- Ivanne musiała wysoko zadrzeć głowę by spojrzeć mu w oczy.
"Dla mnie-bardzo."
-Jesteś nieznośny, wiesz?!
"Wiem."
Ivanne tupnęła nogą i pociągnęła ogromnego wilka za sobą. Wepchnęła go do swojej komnaty i westchnęła, patrząc na bałagan w pokoju.
-Coś ty narobił?
"Tym razem to nie moja wina. To tobie wczoraj nie chciało się sprzątać. A ja ci mówiłem, że..."
-Dobra, zamilcz.
Avis szczeknął rozbawiony, po czym ułożył się przy kominku obserwując jak Ivanne próbuje zaprowadzić porządek. Po niecałych 20 minutach pokój wyglądał znośnie. Wtem ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.
Kili wszedł jak zwykle czymś zadowolony. Po chwili roześmiał się widząc potarganą siostrę leżącą ze zmęczenia na łóżku.
-Z czego się śmiejesz?-wysyczała przez zęby.
-Znowu robiłaś porządki?-spytał roześmiany Kili.
Ivanne przewróciła oczami.
-Czego chcesz?
-Jedziesz z nami na polowanie? Znaczy ze mną i Filim.-odpowiedział Kili.
-No dobrze. Za...
-Czekamy na dole.-powiedział krasnolud i zamknął drzwi. Ivanne ponownie westchnęła. Ubrała się w swój czarny, obcisły strój i związała długie, białe włosy w kitkę. Zarzuciła łuk i kołczan na plecy, a mały miecz przypięła u pasa.
-Chodź Avis.
Wilk podniósł się i podreptał za nią do stajni. Bracia już na nią czekali. Ivanne rozejrzała się.
-Gdzie są konie?
-Hm... I tu właśnie jest problem. Zostały tylko dwa.-stwierdził Fili.
-A co z resztą?
-Reszta...No cóż, jakaś potyczka na północy, czy coś. Ale zaraz!-Kili dostał olśnienia.-Twój wilk...pies...Wilk jest na tyle duży, że możesz na nim jeździć!-podszedł do Avisa i zaczął go głaskać.-Prawda psinko?
"Zabierz go, bo odgryzę mu rękę."
-Kili przestań. Na pewno to dobry pomysł?-Ivanne miała wątpliwości.
"Nie będę robił za konia."
Spokojnie.-posłała mu znaczące spojrzenie. Kili wziął siodło i zarzucił na grzbiet Avisa. Wilk warknął ale nie zrobiło to żadnego wrażenia na krasnoludzie. Tak wyruszyli na polowanie, które nie było zbyt owocne. W połowie drogi zastał ich rzęsisty deszcz, przez co zwierzęta pochowały się po całym lesie. Nadomiar złego po ulewie obudziły się komary, które towarzyszyły im przez całą drogę powrotną. Pogryzieni i w nie najlepszych nastrojach wrócili do domu. Przechodząc koło pokoju druidki, Ivanne zauważyła niezamknięte drzwi. Wiedziała, że nie powinna podsłuchiwać, ale w końcu ciekawość zwyciężyła. Powoli podeszła do drzwi. Ostrożnie wsunęła głowę przez szparę i krzyknęła. Derien zamarła zaskoczona nagłym krzykiem. Oprzytomniała, pociągnęła dziewczynę do środka i zatrzasnęła drzwi.
-Nie krzycz, zaraz wszystko ci wytłumaczę.
-Aaaa!
-Proszę, cicho.
-A...-zamilkła Ivanne. Z przerażeniem patrzyła na białe włosy driudki do połowy pokryte czarną farbą.
-Ty...farbujesz włosy?!-zdołała w końcu wykrztusić.
-Tak...Ich naturalny kolor to biały jak u ciebie. Nie przypadkowo zresztą.-dodała cicho ale Ivanne i tak usłyszała.
-Co to znaczy "nie przypadkowo"?-spytała nieufnie.
Derien westchnęła.
-No wiesz...Obie mamy białe włosy, zielone oczy i bliznę na ramieniu-to mówiąc odsłoniła lewe ramię.-Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale...jestem twoją mamą.
Ivanne poczuła, że mdleje.
-To niemożliwe...-usiadła na krześle.-Czemu mi nie powiedziałaś?!-zawołała z wyrzutem.-Czemu?! Czemu nie powiedziałaś, że jesteś moją matką?!
Druidka zmieszana, przykucnęła koło niej.
-Widziałam jak pokochałaś Thorina, Killego i Fillego...Zastąpili ci rodzinę, której nigdy nie miałaś. Nie chciałam odbierać ci szczęścia.-westchnęła ponownie odwracając wzrok.
-Ale jak to się stało, że nic nie pamiętam?! Nie pamiętam ciebie, ojca? Tylko niewolę u Nocnego Łowcy.-dziewczyna domagała się wyjaśnień. Derien spojrzała jej w oczy.
-Zacznę od początku. Gdy byłam młoda i pełna żądzy przygód, opuściła swoje rodzinne miasto Torvender-po naszemu Elfią Twierdzę.-widząc zakłopotaną minę dziewczyny, odsłoniła spiczasto zakończone ucho. Po czym podjęła dalej.-I udałam się na zachód do innego miasta kontynuując naukę. Po napadzie na twierdzę, ruszyłam dalej szukając przygód. I spotkałam twojego ojca.-uśmiechnęła się na to wspomnienie.-Oczywiście rannego. Zaopiekowałam się nim. Zbliżyliśmy się do siebie. I... no cóż.
Ivanne skrzywiła się
-Bez szczegółów.
-No wiesz co? Cięty język masz na pewno po nim.
-A gadatliwość po tobie...mamo.
-No dobrze, wracając do opowieści. Cóż, oboje byliśmy pewni, że nic się nie wydarzy jak wiesz wiedźmini są sterylni. Ale niedługo potem dostrzegłam charakterystyczne objawy. Zaniepokoiliśmy się. Twój ojciec postanowił ze mną zostać i poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. Urodziłaś się już po 5 miesiącach co było dość dziwne. Wyglądałaś i zachowywałaś się jak ludzkie dziecko, ale rosłaś zdecydowanie szybciej. Twoje oczy natomiast, przypominały szparki, na szczęście okazało się to chwilowe. Po za tym byłaś niewiarygodnie zwinna i bardzo mało jadłaś. Wkrótce twój ojciec nas opuścił i wtedy zdarzył się wypadek. Spałyśmy, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Zaczęłaś płakać, postanowiłam nie otwierać... i to był błąd. Wpadli uzbrojeni po zęby, złapali cię i związali, krzyczałam i szamotałam się byle tylko cię uwolnić. Na próżno próbowałam czarów i sztuczek, byli chronieni jakąś barierą. Dostałam w tył głowy, zemdlałam. Gdy się ocknęłam już ich nie było. Zero śladów i zniszczeń. Mimo to ruszyłam na poszukiwania, ale przepadłaś jak kamień w wodę. Kontaktowałam się z twoim ojcem lecz on też nie mógł cię znaleźć. Wciąż jednak miałam nadzieję.-zakończyła opowieść, uważnie przyglądając się córce.
-Ale kim jest mój ojciec?
-A słyszałaś może o Białym Wilku?
-To niemożliwe.
-A jednak.
Ivanne zamyśliła się.
-Ale dlaczego nic nie pamiętam?
-Tego nie potrafię wytłumaczyć. Sądzę, że wśród nich był czarodziej, to by tłumaczyło bariery ochronne. Ale nie mam pewności.
Ivanne wstała i wyszła z pokoju. Na moment odwróciła się i powiedziała:
-Nie gniewaj się, ale... na razie nie będę mówić do ciebie "mamo". Daj mi trochę czasu. Aż przywyknę kim jestem.
Szła korytarzem wciąż zadając sobie pytanie.
-Kim jestem?
Wchodząc do pokoju wpadła na Avisa. Lecz zamiast go skarcić, że znów leży pod drzwiami, pogłaskała go i usiadła na łóżku.
"Co się stało Ivanne?"
"Kim ja jestem Avis?"
"Według twojej matki-wspaniałą córką, według twoich braci-ukochaną siostrą, według Thorina-upragnionym dzieckiem. A według mnie-cudowną przyjaciółką.
"Hm. Za wysoko mnie cenisz."
"To moje zdanie."
Na to Ivanne nie znalazła odpowiedzi. Postanowiła zasnąć. Tuż przed zapadnięciem w sen, uświadomiła sobie:"Już wiem kim jestem. Jestem sobą. Jestem Ivanne z Ereboru."