sobota, 27 lipca 2013

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział VIII: Zbite kolano

Mimo iż dzięki Ivanne krasnoludy odzyskały Az Kazam, niektóre wciąż jej dokuczały. Przezywały ją "odmieniec"," mutant","brzydula", a nawet "elf"( u krasnoludów ten przydomek jest obraźliwy). Dwa dni po skończonych 7 urodzinach postanowiła pójść na spacer. Na szczęście nie gubiła się już wśród korytarzy. Z uśmiechem na twarzy, szła ku zielarce Elenie, jej nowej przyjaciółce. Elena pomagała Ivanne z opanowaniem zmęczenia po użyciu magii. Przygotowywała jej eliksiry, napary, uczyła rozróżniać zioła i opanowywać podstawowe zaklęcia. Zamyśliła się i nie zauważyła, jak jeden z krasnoludów podłożył jej nogę. Potknęła się i upadła, obijając kolana na marmurowej posadzce.
- Ojoj, biedna brzydulko, nic się nie stało?-spytał drwiąco krasnolud, mający na około 15 lat.
Ivanne podniosła się i otrzepała zieloną sukienkę. Potarła bolące kolano. Nie odezwała się. Nie chciała,by koszmar się powtórzył.
-Nie umiesz mówić?- zadrwił z niej kolejny krasnolud.
Ivanne zaczęła się cofać i wpadła na kogoś, kto chwycił ją za ręce.
-Zostawcie ją.-powiedział głos za jej plecami. Z ulgą stwierdziła, że należy do Killego.
- Patrzcie, patrzcie! Kili w obronie swojej małej siostrzyczki!-drwili sobie z księcia.
-Masz jakiś problem dan?-spytał groźnie Kili.
-Jaki odważny! Może poszukasz sobie swojego ojca elfa, co?
Kili wziął Ivanne za rączkę i powiedział:
-Chodźmy stąd.
Nie zrobili kroku, a Dan odezwał się z pogardą:
- Jesteś elfem, nie krasnoludem. Tylko elfy uciekają jak tchórze.
Ivanne wyrwała się Killemu i podbiegła do Dana.
-Nie nazywaj mojego brata elfem!- to mówiąc zrobiła ruch ręką a telepatyczna siła odrzuciła go do tyłu. Zachwiała się na nogach. Kili wziął ją na ręce i razem poszli do Eleny. Po drodze Ivanne spytała się:
-Dlaczego niec im nie powiedziałeś? Dlaczego nazwali cię elfem?
- Przyzwyczaiłem się do tego. Od kiedy byłem mały, krasnoludy szydziły ze mnie. Pewnie dlatego, że jestem szczuplejszy od nich i nie zapuszczam brody.-wyznał.
-Dla mnie zawsze będziesz krasnoludem.-wtuliła białą główkę w jego długie włosy. Kili uśmiechnął się.
-A ty zawsze będziesz moją małą siostrzyczką.
Stanęli przed chatą. Jak zapewne się domyślacie, była wykuta z kamienia, a raczej wydrążona w skale. Tylko drzwi były drewniane. Zapukali mosiężną kołatką.
(Puk, puk.)
Otworzyła im młoda kobieta. Krótkie jasnobrązowe włosy opadały jej na twarz, zasłaniając czarne oczy. Była krasnoludką, lecz nie nosiła brody.
- Elena!-krzyknęła Ivanne.
-Ive!-odpowiedziała równie radośnie krasnoludka. Weszli do środka. Z sufitu zwisały wiązki ziół, stół był zapełniony moździerzami przeróżnych wielkości. W kącie stało łóżko a obok niego na podłodze leżały skóry. W kominku wesoło trzaskał ogień. Usiedli na podłodze.
- Co was do mnie sprowadza?-spytała Elena.
-Nie opanowałam tego zaklęcia telepatycznej siły.-odpowiedziała Ivanne.
-W czym problem?
- Za szybko się męczę.
-A wzięłaś kilka głębokich wdechów?-spytała zielarka.
-Yyyyy....nie.-przyznała Ivanne.
-A widzisz? Zawsze powtarzam: " Przed rzuceniem zaklęcia uspokój się. Oczyść umysł." A ty co?-popatrzyła na nią krytycznym okiem.
-Ojejciu...To takie ważne?
-Tak.
Kłóciły się jeszcze przez jakiś czas. Potem Ivanne wróciła z Kilim do domu. Leżąc już w łóżku, spytała jeszcze:
- Kili...czy byłbyś na mnie zły, gdybym... powiedziała Thorinowi o tych krasnoludach?
Kili popatrzył na nią uważnie.
- Nie...ale nie mów mu o tym. Muszę sobie z tym poradzić sam.-odpowiedział.
-Czasem warto zwrócić się do kogoś o pomoc.-stwierdziła Ivanne. Killego zaskoczyły jej słowa. Nikt mu tego dotychczas nie uświadomił. A już na pewno nie 7-letnia siostra.
-Dziękuję ci za radę, a teraz pora iść spać.- to mówiąc zgasił świecę i wyszedł z pokoju. Ivanne długo nie mogła zasnąć. Zeszła z łóżka i pobiegła wprost do komnaty Thorina. Opowiedziała mu o problemie Killego i o ich rozmowie.
-Martwię się o niego...-wyznała dziewczynka ze smutkiem.
-Spokojnie, słoneczko. Już wiem co zrobić.-rzekł Thorin.
Następnego dnia król wyjaśnił sprawę z całą bandą Dana. Okazało się, że krasnoludy zazdrościły Killemu wszystkiego- charakteru, postawy, umiejętności, a przede wszstkim tego, że niegdy się nie poddawał. Kili pogodził się z nimi i na ten czas w Ereborze zapanował spokój.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział VII: Ukryta tajemnica

Jednak opieka nad małą wiedźminką okazała się trudniejsza niż przypuszczał. Ivanne była bardzo ciekawa i często wpakowywała się w tarapaty. Mała wciąż gubiła się wśród korytarzy Ereboru i zrozpaczony Thorin musiał ją szukać, godzinami przeszukując liczne zakamarki. Ostatnio gdy poszedł do zbrojowni, nie zauważył, że dziewczynka ruszyła za nim. Spostrzegł ją, gdy potknęła się o wielką tarczę. Nim zdążył pomyśleć co robi, chwycił Ivanne i odsunął od tarczy, która z głośnym echem upadła na kamienną posadzkę. Zamiast nakrzyczeć na dziewczynkę za jej nieostrożność, jakaś siła kazała mu ją przytulić. Starał się z tym walczyć,ale nie mógł zaprzeczyć-coraz bardziej przywiązywał się do Ivanne. Dziewczynka zastępowała mu kogoś, kogo bardzo pragnął mieć, a nie mógł- własne potomstwo. Przez błędy popełnione w młodości teraz był już za stary na żonę. Opierając sie o granitową poręcz od balkonu, rozmyślał o tym wszystkim. Głoś dziewczynki wyrwał go z zamyślenia.
- Chodź ze mną, chodź ze mną.-mówiła, ciągnąc go za szatę. Thorin uśmiechnął się i pozwolił się prowadzić Ivanne krętymi korytarzami Samotnej Góry. Zaprowadziła go do miejsca,które widział tylko raz w życiu. Stali przed wielkimi kamiennymi drzwiami pokrytymi kurzem i znakami runicznymi. Pewien krasnoludzki mag zaklął te drzwi,przez co nikt nie mógł ich otworzyć.
-Po co mnie tu przyprowadziłaś?-spytał.
-Zobacz.-odpowiedziała i podeszła do drzwi dotykając ich opuszkami palców. Zmarszczyła czółko i zacisnęła wąskie usta. Po chwili jej oczka rozbłysły szmaragdowym światłem, a z palców wyleciały zielone iskierki, które wchłonął kamień. Ivanne podbiegła do zdumionego Thorina.
-Popatrz teraz.-poprosiła i wzięła go za rękę. Znaki runiczne zajaśniały swoim właśnym, migotliwym blaskiem i wrota otworzyły się ukazując Thorinowi coś, czego nie spodziewał się ujrzeć-legendarny ogród Az Kazam.Przez parę minut stał z otwartymi ustami nie mogąc się poruszyć z wrażenia. Opanował się i wysunął rękę z uścisku dziewczynki. Uklęknął przy niej.
- Jak to zrobiłaś Ivanne?
Nie wiem...Kiedyś się zgubiłam, znalazłam te drzwi i... tak jakoś samo...-wyjaśniła patrząc na niego zielonymi oczkami. Spojrzał na jej podkrążone oczy. Zrozumiał, że magia wywołuje u niej zmęczenie.
-Nie musiałaś tego robić słoneczko.-rzekł, czując małe rączki oplatające jego szyję.
-Dziękuję za to, że mnie uratowałeś.-odpowiedziała usypiając w jego ramionach. Po ułożeniu Ivanne w pokoju chłopców, szybko poszedł podzielić się tą wiadomością. Obaj byli tak samo zdziwieni. Potem powiedzieli Derien, którą zaskoczył zaawansowany talent magiczny u wiedźminki.
Po powiadomieniu wszystkich mieszkańców Ereboru, krasnoludy zaczęły czulej traktować Ivanne, którą niedługo wkrótce nazwano "Cudownym Dzieckiem."

piątek, 5 lipca 2013

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział VI: Niespodzianka

Wkrótce potem Fili wyzdrowiał i razem z Kilim przystąpili do ceremonii wstąpienia do Nocnej Straży. Derien za namową chłopców zamieszkała w Ereborze, ku wielkiemu zaskoczeniu krasnoludów. Zbliżał się Bogaty Tydzień, czyli 7 dni handlowania najróżniejszymi towarami w całym królestwie. To wielkie święto odbywało się raz w roku, więc z tej okazji Fili i Kili ubrali błękitne płaszcze królewskie. Thorin także się wystroił, bo jako król musiał się dobrze prezentować. Gdy już wszyscy zebrali się na rynku, Thorin wygłosił krótką mowę, po czym zebrani zabrali się za świętowanie. Fili i Kili podeszli bliżej, kiedy zauważyli panikę w tłumie i odgłosy walki. przeciskając się przez zgromadzonych ludzi ujrzeli trzech dorosłych męszczyzn znęcających się nad małą dziewczynką.
-Zostawcie ją!-krzyknęli.
Męszczyźni odwrócili się.
-Nie będzie mi rozkazywał jakiś dzieciuch!
-Zwracasz się do moich siostrzeńców.-rzekł Thorin wyłaniając się z tłumu.
-przepraszamy cię Królu pod Samotną Górą.-skulili potulnie głowy.
-Rozejść się-rozkazał Thorin.-Straże zabrać ich!-dodał wskazując męszczyzn.
Podszedł do dziewczynki.
-Co się stało słoneczko?-spytał czule.
Zielone, duże oczka popatrzyły na niego z przestrachem.
-Słoneczko?!-powiedział zszokowany Kili ale w odpowiedzi dostał tylko kuksańca od Fillego.
-Nic mi nie zrobisz?- spytała białowłosa dziewczynka.
-Oczywiście, że nie.-przyrzekł Thorin.
Zabierzesz mnie do domu?-spytała znowu.
-Tak.-odpowiedział.
Uśmiechnęła się ukazując rząd białych ząbków.
-Jak masz na imię?
- Ivanne.-rzekła.
-Dobrze Ivanne, zabierzemy cię do domu.-to mówiąc, Thorin wział ją na ręce i opuścił ceremonię.
Położył dziecko na łóżku i zaczął się jej przyglądać. Nie była krasnoludem,jej cera była zbyt blada.
Elfem też nie, uszy miała normalne. Wampir, wilkołak, człowiek-także nie
-Kim jesteś?- spytał sam siebie,gładząc jej białe jak śnieg włosy.
-To wiedźminka.-odezwała się nagle Derien wchodząc do pokoju.
-Wiedźminka? To niemożliwe...Jest za mała, a po za tym to dziewczynka...
Derien dokładnie obejrzała Ivanne i odsłoniła znamię na ramieniu dziecka. Spojrzała znacząco na Thorina.
- To córka Białego Wilka, najsłynniejszego wiedźmina w historii.-rzekła.
-Jak?! Wiedźmini nie mogą mieć dzieci.-stwierdził zszokowany Thorin.
-Owszem, to pierwszy taki przypadek. Jednak znamię na ramieniu mówi samo za siebie. To córka Geralta.-powtórzyła.
Thorin ciężko usiadł na fotelu. Zaczął gorączkowo mysleć. Córka wiedźmina? To niemożliwe. Wiedźmini od dawna nie zyją, po za tym nie mogą mieć dzieci. Jakim cudem? Jak to się stało? W takim razie kto jest jej matką?-pytania kłębiły sie w jego głowie, pozostając bez odpowiedzi.
-Co teraz zrobisz?-spytała Derien.
-Jak to co? Zaopiekuje się nią.-powiedział zdecydowanie. Wziął dziewczynkę na ręce i wyniósł do swojej komnaty, pozostawiając Derien w ogromnym zdumieniu.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział V: Nieoczekiwana pomoc

Kili był już w drodze do domu. Fili natomiast czuł się coraz gorzej. Był blady, miał gorączkę a do tego zaczynało brakować opatrunków. Kili martwił się, bo zostało im jeszcze kilka dni drogi i nie wiedział czy brat wróci żywy. Jedyną pociechą było to, że rana przestała krwawić. Gotując bandaże i rozcierając zioła, myślał nad wysłaniem wiadomości, która przyspieszyła by powrót. Problem w tym, że nie wiedział jak to zrobić, nie zostawiając Fillego samego. "No cóż-pomyślał wstając- może nam się uda. Zostaje mi tylko nadzieja." I nałożył zieloną papkę z ziół na ranę. Fili skrzywił się i mocno zacisnął zęby.
-Przepraszam, ale wiesz że to konieczne.-powiedział Kili przykładając mokry opatrunek i owijając bandaż. Fili skinął tylko głową. Po chwili usnął oddychając ciężko. Kili naciągnął kaptur i czuwał do rana.
/..../..../.../.../.../..../
Kili obudził się nagle, czując palący ból na szyji. Chwycił za rozżażony amulet runiczny i zerwał się na równe nogi.
"Nie jesteśmy tu sami."
Dogasił ognisko, spakował się i podniósł nosze, na których leżał Fili. Szedł przez ciemne pustkowie, czując żwir pod stopami. Na horyzoncie majaczył się już szczyt Ereboru. Nim dotarli do polowy drogi, Kili ujrzał zakapturzoną postać zmierzającą w ich stronę. Amulet znów dał mu sygnał o niebezpieczeństwie. Właśnie wtedy podeszła do niego.
- Kim jesteś?-spytała zdejmując kaptur okalający burzę czarnych loków.
-A ty?
- Jestem Derien, Druidka na Pustkowiu.-odpowiedziała uważnie go obserwując.
-Kili, książę pod Samotna Górą.-rzekł.
-A ten na noszach?-spytała Druidka podchodząc do noszy.
- To mój brat. Jest ciężko ranny.
-Czy mogę go zobaczyć?Uwierz, znam się na tym.-dodała widząc niewyraźną minę Killego.
Skinął głową na potwierdzenie. Gdy Derien odsłoniła bandaże,skrzywiła się a potem dotknęła ręką rany. Wyleciał z niej czarny płyn.
-Rana jest skażona. Prawdobodobnie miecz był zatruty Xencolis, więc twój brat na razie będzie nieprzytomny.-wytarła ręce o swój płaszcz.
-Potrafisz go wyleczyć?-spytał Kili.
-Myślę, że tak. Tylko... musiałbyś zboczyć z kursu. Mój dom leży niedaleko...
- Nie. Musimy zmierzać prosto do Ereboru.- stanowczo powiedział Kili.- Na pewno wuj się o nas martwi.-dodał.
Derien pokręciła tylko głową.
-Niech będzie. Pójdę z wami.-odparła.
I ruszyli już we trójkę ku Samotnej Górze.
Podczas postoju Kili zauważył,że driudka ma przy sobie miecz.
-Od kiedy druidzi noszą miecz?-spytał.
-Od czasu kiedy zaczęto na nich napadać.-odpowiedziała.
Jeszcze bardziej zdziwił go "magiczny kij", którym Derien rzucała czary.
-A od kiedy druidzi czarują?
-Widzę że mało o nas wiesz... Jednak nie do końca jestem druidką. Zajmuję się trochę czarami, trochę zielarstwem, trochę walką. Jestem kimś pomiędzy czarodziejką, zielarką a wojowniczką.-wyjaśniła spokojnie. Wrzucając zioła do dużego kotła i mamrocząc dziwne zaklęcia pod nosem, wciąż obserwowała Killego. Zaintrygował ją ten młody krasnolud. Silny, waleczny,lekko zadziorny. Kiedyś spotkałam podobnego.-rozmyślała. Następnego dnia byli juz u podnóża góry. Thorin wyszedł im na spotkanie.
-Kili nareszcie! A gdzie Fili...-niekoncząc zdania podbiegł do noszy.-Medycy! Zabrać go do komnaty!-krzyknął. Grupa krasnoludów wniosła Fillego do środka.
-A ty to kto?-spytał Thorin.
- Nie poznajesz mnie Thorinie?-rzekła odsłaniając kaptur.
-Derien...odrzekł Thorin z niesmakiem i ruszył do drzwi.
-Co mu sie stało?-spytał Kili gdy razem z Derien szli za Thorinem.
-Och to długa historia. On był ranny, ja go znalazłam, uleczyłam, nawet mnie polubił...Może by między anmi coś zaszłao gdyby nie to.-mówiąc odsłoniła burzę czarnych loków pokazując spiczaste ucho.
- No tak...-rzekł Kili.-Zaprowadzę cię do pokoju.
-Dobrze.-odpowiedziała i ruszyli bogatymi korytarzami Ereboru.