piątek, 6 lutego 2015

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział XIX: Każdy początek ma swój koniec

Thorin rozejrzał się po bramie granicznej. Dookoła leżeli martwi ludzie z Nocnej Straży.

-Co tu się stało?-zapytał jednego z ocalałych.

-Nie wiem panie. To było jak...To było dziwne. Czarna postać na murze. Wyglądała jak cień. Mówiła w jakimś dziwnym języku. Chcieliśmy do niej podejść ale wtedy...jakby czas się zatrzymał. Wszystko zamarło... Tylko przejmująca cisza i chłód... A potem zpadła ciemność. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam...to były jej oczy.-strażnik zdrżał.

Thorin uniósł brew.

-Oczy?

-Tak, panie...

Zamyślił chwilę.

-Istotnie, dziwne...-podszedł do martwego żołnierza. Odwrócił go na plecy i skrzywił się. Trup nie miał rąk i nóg. Twarz wykrzywiał mu potworny grymas, a puste oczodoły jaśniały jeszcze czerwienią. Thorin zasłonił usta, powstrzymując podchodzący mu do gardła obiad.

Wstał i podszedł do Killego.

-Zawiadom Gandalfa, niech zbierze Białą Radę. Wyślij posłańców do wszystkich królestw Śródziemia.

-A jeśli nie odpowiedzą na wezwanie?

-Powiedz, że przybył Trzynasty.-Thorin wskoczył na kucyka i ruszył z eskortą żołnierzy do Ereboru.-Szykuje się wojna jakiej Śródziemie jeszcze nie widziało.

.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../

Ivanne podążała tropem grupy orków i grupy jeńców. W dłoni ściskała zgniecioną fajkę Fillego, licząc na to, że choćby na chwilę doda jej odwagi. Droga była prosta i wciąż zmierzała prosto na południe.

-To trochę dziwne... Dlaczego się nie ukrywają? Taką grupkę na pewno ktoś zauważ...-potknęła się. Chwiała się przez chwilę, próbując zachować równowagę. Spojrzała na owe "coś".

-Na Durina...To przecież...- Odwróciła wzrok. Na skraju traktu leżały kawałki poćwiartowanych ludzi. W życiu nie widziała takiego potwornego widoku.- Człowiek nie mógł zrobić czegoś takiego...-przełknęła ślinę. Cofnęła się i zaczęła biec z powrotem. Zacisnęła dłonie w pięści i poczuła zimny dotyk drewnianej fajki. Zatrzymała się. Przygryzła wargę.

-Nie mogę zostawić brata...On mnie teraz potrzebuje.-mruknęła. Wyjęła miecz. Wzięła głęboki wdech i ze świstem wypuściła powietrze.-Nie panikuj.-skarciła się i wróciła na trakt południowy.

.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../

Fili obudził się. Panowało przejmujące zimno, z ust buchały mu kłęby pary. Spojrzał na ręce i nogi. Były skute kajdanami i łańcuchem łączyły go z pozostałymi towarzyszami. Świt pomału już wschodził. Zadrżał. Rozejrzał się. Nie miał pojęcia gdzie są. Otaczała ich mgła. Orki smacznie spały, pochrapując. Byłby to dobra okazja do ucieczki, obóz wyglądał na niestrzeżony.

-Uważaj o czym myślissssszzzz, krasssnoludzie-usłyszał syczący szept tuż nad uchem. Zamknął oczy. Nie odpowiedział. Rąbek tkaniny delikatnie musnął jego twarz, pogłębiając uczucie chłodu. Uniósł ostroznie powieki. Nikogo w pobliżu nie było. Potrząsnął głową i przy okazji łańcuchami.

-Co się dzieje?-szepnęła zaspana Derien. Oparła brodę o kolana i ziewnęła. Fili uśmiechnął się. Druidka odpowiedziała uśmiechem, rozglądając się po obozowisku. Potarła zziębnięte ramiona.

-Uch...Strasznie tu zimno...

Fili spojrzał na nią i odpiął pelerynę. Przysunął się do Derien i okrył ją.

-Dziękuję...-zarumieniła się lekko. Czyżby...Nie to na pewno z zimna. Wtuliła się w materiał, opierając o ramię Fillego. Krasnolud objął ją niezręcznie. Zdziwiona, uniosła w zaskoczeniu brwi.

-No co? Teraz i mnie jest zimno.-burknął speszony. Druidka wywróciła oczami.

-Ach, ta krasnoludzka duma.-mruknęła pod nosem.

-Ach, ta druidzka przemądrzałość.-mruknął Fili, patrząc na nią z ukosa.

.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../

Thorin objechał pozostałe punkty graniczne. Atak nadszedł na szczęście tylko z jednej strony, dawnej siedziby Saurona Zapomnianego. Rozkazał podwoić straże, sprawdził bramy, wyposażenie i zabezpieczenia określonych punktów strategicznych. W końcu wrócił do Ereboru, gdzie przyspieszył proces szkoleniowy wojska i ogłosił powszechny pobór do armii.

Wracał właśnie z narady, gdy zatrzymał go Balin.

-Thorinie, mam pewne wieści. Niezbyt dobre.-zaczął.

-O co chodzi?

-Widziano księcia Fillego...

-No nareszcie! Ile można wracać z Mirkwood!

-...w towarzystwie grupy więźniów eskortowanych przez orki i dziwną, niedokońca materialną postać.

-Co?! Musimy natchmiast ruszać, to na pew...

-Thorinie...

-To niewybaczalne! Ta parszywa kreatura nie wie z kim zadarła!

-Thorinie...-Balin pomału tracił cierpliwość.

-Porwać królewskiego siostrzeńca?! Księcia?! Co TO sobie wyobraża?! Jak ja go zara...

-Tho-ri-nie...

-Pewnie myśli, że jak jestem niski to i bezbronny?! Ja mu pokaż...

-THORINIE! -krzyknął krasnolud. Król spojrzał na niego zdumiony.

-Balinie, spokojnie. Przecież cię słucham.

-Ale nie dajesz dokończyć.

-Jak to nie daję? Co to za absurd? Przecież ja...

-Och, masz-Balin podał mu papier i poszedł gniewnie mrucząc pod nosem.

Thorin westchnął. Rozwinął arkusz i zaczął czytać. Z każdą linijką jego twarz przyjmowała coraz to nowy wyraz.

-Balinie, czemu mi od razu tego nie powiedziałeś?! -zawołał. Pobiegł do swojej komnaty. Usiadł ciężko na łóżku. Fili uwięziony. Ivanne widziano niedaleko pobojowiska jakie znaleźli tuż przy lesie. Błękitne góry odmówiły pomocy. Żelazne Wzgórza nie podjęły decyzji. Galadiera nie zgadza się na zwołanie Białej Rady, gdyż chwilowo brakuje Elronda. Thranduil wyśle wojska dopiero za miesiąc, jak wyjaśnia, chwilowe braki w armii.

-Ech, z wami wszystkimi...-podszedł do okna. Westchnął i oparł głowę o zimny kamień balustrady.

-Tylko jak Śródziemie okaże się w niebezpieczeństwie, to nagle wszyscy zaczną przyznawać mi rację.