poniedziałek, 3 marca 2014

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział XIII: Czas płynie...

Ivanne skończyła 18 lat. Wyglądając przez okno, rozmyślała nad swoim dzieciństwem. Co by było, gdyby jej nie porwali? Co by było gdyby Thorin jej nie uratował?
-Buu! Nad czym tak myślisz siostro?-Kili nagle wyskoczył zza filaru.
-A! Kili! Przestraszyłeś mnie.
-Co się dzieje Ivanne?-spytał podchodząc bliżej.
-Ech, nic takiego. Po prostu... Zastanawiam się, co by się stało, gdyby Thorin mnie wtedy nie uratował.-westchnęła.
-Niepotrzebnie się martwisz. No chyba, że żałujesz, że tu jesteś...-powiedział smutno.
Ivanne odwróciła się w jego stronę.
-Kili, jesteś najukochańszym bratem pod słońcem! Jak mogłabym żałować?-uśmiechnęła się. Udobruchany Kili przytulił siostrę. Po chwili odsunął się i uważnie jej przyjrzał.
-Wydoroślałaś...
Ivanne zarumieniła się. Kili mrugnął zawadiacko. Po chwili westchnął i odwrócił się do wyjścia. Zdążył jeszcze powiedzieć:
-Przygotuj się. Za pół godziny masz byś gotowa. Rozkaz Thorina.
Ivanne skinęła głową i otworzyła wielką szafę. Przejrzała rzeczy i w końcu wybrała długą, szmaragdową suknię z gorsetem i długimi rękawami. Poprosiła służącą o zaciśnięcie gorsetu. Służka posłusznie wykonała polecenie.
-Coś jeszcze pani?
-Christino, czy mogłabyś jeszcze pomóc mi się uczesać? Nie wiem, co zrobić z tymi włosami.-wskazała na długie do pasa włosy.
-Oczywiście pani.
Ivanne usiadła na taborecie, a tym czasem Christina zręcznie je rozczesała i splotła w duży kok z opadającymi z przodu kosmykami. Wpięła ozdobną klamrę i fryzura była gotowa. Ivanne z zachwytem spoglądała na siebie w lustrze.
-Jak to zrobiłaś? Moje włosy wyglądają cudownie!-wołała zachwycona.
-Cieszę się pani. Nauczyłam się tego... Jak jeszcze mieszkałam w domu z rodzicami.-odparła melancholijnie służąca.
-Naprawdę? Opowiedz mi o tym! I nie mów do mnie pani. Jestem Ivanne.-uśmiechnęła się przyszła następczyni Ereboru.
-Christina de Nevember.-przedstawiła się niepewnie służąca.
-de Nevember? To raczej rodowe nazwisko.
-Tak, pochodzę z rodu de Nevember panującym w królestwie Nemerolu. Moja historia jest dosyć skomplikowana...Ale jeśli chcesz pa...Ivanne, to ci opowiem.
-Bardzo chętnie.
-Mieszkałam z rodziną przy pałacu, ponieważ moja mama była nadwornym fryzjerem. Czesała królową, jej córki, hrabiów i innych bogatych ludzi. Robiła to najlepiej w królestwie. To od niej nauczyłam się rzemiosła. Myślałam, że odziedziczę ten fach po niej, lecz wtedy wydało się, że jestem dzieckiem z nieprawego łoża króla. Mój ojciec chętnie przyjął mnie do pałacu, lecz jego dwie starsze córki nie polubiły konkurentki do tronu.-westchnęła, po czym kontynuowała dalej.-Zorganizowały porwanie. Chciały mnie zabić i wtedy właśnie uratował mnie król Thorin. Poprzysięgłam mu wierną służbę i odtąd jestem w Ereborze.
-Jesteś księżniczką... Wybacz, powinnam się lepiej traktować bezwzględu na tytuł.-zawstydziła się Ivanne.
-Traktujesz mnie bardzo dobrze. Zadziwiająco dobrze jak na królewską córkę.
Roześmiały się, kiedy nagle wpadł Fili.
-No tak. Śmiechy-chichy a na sali wszyscy czekają. Chodź!-pociągnął siostrę za rękę. Szli szybko korytarzem. Fili stworzył drzwi i wepchnął siostrę do sali tronowej. Zachowując w miarę należytą postawę, Ivanne dostojnie kroczyła ku Thorinowi. Gdy już podeszła wystarczająco blisko, skłoniła się królowi.
-Szanownie zebrani goście! Witam was na uroczystości uhonorowania mojej córki tytułem księżniczki, u nas zwanej Ekslibren. Cieszę się, że tak licznie przybyliście na to spotkanie. Teraz odczytam zasługi, za jakie zostanie nagrodzona Ivanne.
Król odchrząknął, po czym podjął dalej:
-Ivanne z krwi Derien z rodu Serafinów i Geralta z Rivi. Z mojej krwi.-dodał po chwili.-Za liczną pomoc w obronie królestwa, ochronę i uratowanie życia władcy oraz następcom tronu, opiekę nad poddanymi oraz odkrycie ogrodu Az Kazam-tu zrobił teatralną pauzę.-Nadaję ci tytuł księżniczki Ereboru a więc jednocześnie stajesz się 3 w kolejności następczynią tronu królestwa Ereboru.
Tłum zaczął wiwatować radośnie. Każdy lubił Ivanne. Zwana "Cudownym Dzieckiem" ze względu na magiczne umiejętności, zawsze była chętna do pomocy. Nigdy zbyt dumna, nigdy zbyt zarozumiała. Zaczęła się uczta, wszyscy dobrze się bawili. Przyszedł czas na toast. Thorin zastukał w kieliszek. Sala umilkła.
-Wznoszę toast za...
Ivanne poczuła pulsujący ból głowy. Świat stracił kontury; zamigotało jej przed oczami. Upadła na chłodną posadzkę. Usłyszała tylko czyjś krzyk a potem zapadła ciemność.
Miękkie poduszki, czyjś dotyk na ramieniu, ciepło. Rozmowa. Zdenerwowany głos mężczyzny. Płacząca kobieta. Kroki. Ktoś westchnął. Otworzyła oczy i usiadła nerwowo na łóżku.
-Ivanne, wszystko w porządku?
-Nic ci nie jest?
-Kochanie?
-Siostro?
Ivanne rozejrzała się po komnacie. Wszyscy patrzyli na nią zdenerwowani...i przerażeni.
-Co się stało? Czemu tak się patrzycie?
-Ivanne...twoje oczy...-zaczął niepewnie Kili
-...wyglądają dość dziwnie.-dokończył za brata Fili.
-Co?!-dziewczyna podbiegła do lustra wiszącego nad komodą. Wrzasnęła ze strachu patrząc na wąskie źrenice.
-J-jak to się stało?-spytała odwracając się do zebranych.
-Zaczęło się od twojego omdlenia na uroczystości Ekslibren.  Przenieśliśmy cię szybko do komnat i wezwali medyków. To jednak nic nie dało. Byłaś pogrążona w dziwnym letargu, Derien próbowała przebić magiczną barierę, która cię otaczała. Bez skutku. Na szczęście się obudziłaś.-wyjaśnił zatroskany Thorin.
-Ile...ile byłam nie przytomna?
-Dwa tygodnie.-odpowiedziała Derien.-Na szczęście nic ci nie jest.
-Jak to "dwa tygodnie"?! -Ivanne nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.-Najpierw mdleję, potem po 14 dniach nagle się budzę, a do tego moje oczy są wąskie i płaskie...i dziwne.-stwierdziła z nutą sarkazmu w głosie.-Jak to nic mi nie jest?!
-Może okres ci się spóźnia...-mruknął pod nosem Kili.
-Wszystko słyszałam Kili. Bardzo zabawne. Ale nie martw się, z moją fizjologią wszystko w porządku.-parsknęła zdenerwowana próbując się uspokoić.
-Postanowiliśmy, że będziesz musiała pobierać nauki u elfów, żeby opanować magię zgromadzoną w tobie. Podczas twojej śpiączki zabiłaś dwie służące.-rzekł Thorin po chwili.
-J-jak to z-zabiła-am...-dziewczyna powstrzymała łzy.-Ale u elfów?! Co?! Nie ma mowy.
-Ivanne zrozum. to konieczne. Oni lepiej znają się na magii niż my. Thranduil chętnie przyjmie cie pod swoje skrzydła. A po za tym, ma młodszego syna.-dodała Derien uśmiechając się lekko.
-Mamo, czy ty mi coś sugerujesz?
-Nie, skąd.-Derien wywróciła oczami.
Ivanne westchnęła.-Kiedy mam jechać?-spytała.
-Przyjadą po ciebie. Cały orszak. Z księciem.-odpowiedział smętnie Kili.
-Bracie, nie martw się. To tylko elfy.
-Właśnie, elfy...-zniesmaczony odwrócił wzrok.
Ivanne próbowała się uśmiechnąć ale chyba nie za bardzo jej wyszło, bo Kili spojrzał na nią ze smutkiem na twarzy.
-Ile mam tam zostać?-próbowała zachować w miarę naturalny ton głosu.
-Rok, dwa lata...zależy od postępów w nauce.-rzekła Derien.
-Umrę. Aż dwa lata? Wykończą mnie psychicznie.
W tym momencie druidka nie wytrzymała i wybuchnęła ze złością:
-Przecież ty też jesteś elfem! Ja jestem elfem! Pogódź się z tym.
-O nie, nie. Jestem elfem tylko do połowy. A wychowywały mnie krasnoludy. Czyli jestem krasnoludem.-stwierdziła, z dumą unosząc głowę.
Derien załamała ręce. Fili i Kili zachichotali cicho, a Thorin szepnął z uśmiechem "Moja Krew".
Po dwóch dniach książę Legollas przybył do Ereboru. Został hojnie przywitany i ugoszczony. Ivanne dalej chodziła nadąsana i była nieuprzejma dla gościa. przykładowo, gdy książę Mrocznej Puszczy szedł korytarzem, niechcący wylała wodę z miski, a gdy wstawał od stołu, przez przypadek podłożyła mu nogę. Zachowywała się tak karygodnie, że w końcu Thorin musiał jej zwrócić uwagę. Ale i to nie pomogło.
Właśnie wracała wkurzona z sali tronowej, kiedy natchnęła się na Legollasa.
-Czego chc...Ach, czego życzy sobie wielki książę Mrocznej Puszczy?-spytała drwiącym tonem, kłaniając się nisko.
Legollas westchnął.
-Czemu mnie tak nienawidzisz?
-Nie wiem, pomyślmy...jesteś elfem?
-Ale przecież twoja matka...
-To inna historia. Należę do KRASNOLUDÓW bo to ONE mnie wychowały, rozumiesz? A teraz wybacz, muszę iść-skierowała się w stronę swojej komnaty.
Legollas ponownie westchnął.
W końcu wyjechali. Elfy cieszyły się świeżym powietrzem i piękną pogodą. Ivanne zażarcie klnęła pod nosem. Wjechali w las. Śpiew ptaków i delikatny szum wiatru nie zwiastował niczego złego. A jednak. W jednej chwili otoczyła ich grupa uzbrojonych wojowników. Nie byli to zwykli rabusie ani najemnicy. Ivanne  od razu poznała kim są napastnicy. Złowroga brosza zamigotała w słońcu ukazując symbol...Nocnego Łowcy. dziewczyna krzyknęła. Nie chciała znowu przejść tego piekła. Nie miał miecza, ledwie dwa drobne sztylety. Próbowała się bronić ale lekcje szermierki na nic się zdały. Żałowała, że nie zabrała Avisa.
Związali ją i wynieśli niepostrzeżenie z pola walki. ich taktyka polegała na odwróceniu uwagi elfów, co najwyraźniej im się udało. Elfy usłyszały gwizd i napastnicy szybko się wycofali. Legollas zdziwiony nadal czuwał gotowy na atak. Po paru chwilach schował miecz.
-Sierżancie, wszyscy są?
-Ym...tak, ale nie jest jedna zła wiadomość.
-Jaka?
-Księżniczka Ivanne zniknęła.
-Cholera, Thorin mnie powiesi.

Uwaga!

Przepraszam, że tak zwlekałam z wstawieniem nowego posta ale nie miałam czasu. Od teraz, posty będą dodawane regularnie, co 2 tygodnie.