wtorek, 19 sierpnia 2014

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział XV: Co dalej?

Ivanne kołysana jednostajnym krokiem klaczy, usnęła. Zbudził ją dopiero głos białowłosego mężczyzny:
-Wstawaj śpiochu. Jesteśmy na miejscu.
Dziewczyna przetarła zaspane oczy. Przed nią rozciągała się ogromna polana, na środku której stał nieduży domek.
-Co to za miejsce?- spytała zsiadając z konia.
-Tak jakby tu… mieszkam.
-Hm…podoba mi się.-stwierdziła.
-To dobrze, bo na razie tu zostaniesz.-odparł.
-Jak to zostanę?!- wykrzyknęła z oburzeniem, tupiąc nogą.- To się nazywa niewola!
-Nazywaj to sobie jak chcesz. Ja myślę, że to raczej… powrót do zdrowia.-odparował.
-I…I tak ucieknę!
-To uciekaj. Ale w lesie są niedźwiedzie, wilki, wielkie pająki, pchły i inne maszkary, a ty jesteś ranna i daleko nie uciekniesz. Zostaniesz co najwyżej ich obiadem i to też mizernym i śmierdzącym.-pokręcił głową z dezaprobatą.
Ivanne zaniemówiła. Mizerna? No fakt, ostatnio nie jadła zbyt wiele, ale to chyba nie dziwne, patrząc na ostatnie wydarzenia. Ale śmierdząca?
-Jak to „śmierdząca”?! A jak niby miałam się umyć?
-O tym właśnie mówię.-otworzył przed nią drzwi i gestem zaprosił do środka.-Cała chatka jest do twojej dyspozycji, po za moim pokojem.-powiedział mężczyzna.
Zmierzyła go wściekle wzrokiem. Jego twarz skrywał cień kaptura, ale Ivanne mogła przysiąc, że białowłosy się uśmiechnął.
…./…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/
Thorin ostatnio źle sypiał. Budził się w środku nocy, zlany potem po kolejnym koszmarze. Jego podkrążone oczy, zamglony wzrok, pogłębiające się zmarszczki na zmęczonej twarzy i coraz szybciej siwiejące włosy mówiły same za siebie. Do tego omdlenia…
Fili i Kili z dnia na dzień coraz bardziej martwili się o wuja. A wszystko to było związane z zaginięciem Ivanne. Dlatego gdy zwiadowcy wreszcie cos znaleźli , bracia natychmiast pobiegli do Thorina.
Król Ereboru siedział na tronie, nieobecnym wzrokiem przeglądając papiery.
-Wuju! Mamy wieści!-krzyknął Kili podbiegając do tronu. Twarz Thorina natychmiast się ożywiła.
-Mówcie.
Fili skinął głową.
-To tak…Nasi zwiadowcy znaleźli szczątki obozu Nocnego Łowcy. Grupa została rozbita, a głowa dowódcy wbita na pal i postawiona na środku zgliszcz z obozu. Avis po dokładnym przeszukaniu znalazł zwęglone ubranie Ivanne oraz jej rzeczy. Myśleliśmy że nie żyje… Ale na szczęście wilk podjął jej zapach i ruszyliśmy tym tropem.- streścił krótko. Thorin uśmiechnął się. Zmęczona twarz wreszcie nabrała blasku.
-Cudownie chłopcy. Jestem z was dumny. Jesteśmy coraz bliżej.
Fili i Kili również się uśmiechnęli. Ukłonili się przed wujem i wyszli z Sali tronowej.
-Czemu nie powiedziałeś mu wszystkiego?-spytał Kili.
-Mianowicie czego?
-Że ślad się urwał i że Ivanne nie widziano w okolicy oraz o zniknięciu Derien.
-Nie chciałem go martwić. Widzisz jak on wygląda? A odrobina dobrych informacji pobudziła go do życia. Zapamiętaj bracie: Dobrych informacji jest zawsze mniej niż złych, dlatego trzeba się cieszyć, że w ogóle są.-rzekł Fili.-Jadę w delegacji dyplomatycznej do elfów. Jedziesz ze mną?
-Nie mam ochoty. Idę do ogrodu Az Kazam…pomodlić się.
-Od kiedy ty się modlisz?
-Od zawsze.-obruszył się Kili.
Flili przyjrzał się bratu.
-No dobrze. Niech ci będzie.
…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/
-Legollasie, w życiu się tak nie zawiodłem!-krzyknął Thranduil.
Młody elf spuścił wzrok.
-Ojcze, tłumaczyłem ci, że…
-Nie obchodzą mnie twoje tłumaczenia! Jesteś najlepszym łucznikiem, księciem Mrocznej Puszczy i moim synem! Jak mogłeś do tego dopuścić?! O mało nie rozpętałeś wojny, a wiesz jaki jest Thorin! I doskonale wiesz, że ta dziewczyna jest jego córką! Dobrze, że książę Fili przyjeżdża  do nas w celach dyplomatycznych, to masz okazję naprawić swój błąd. A teraz idź.- Thranduil odszedł w stronę tronu.
-Nic nie rozumiesz! Matka by zrozumiała!-wykrzyknął powstrzymując łzy.
-Masz rację, nie rozumiem. Być może ONA by zrozumiała ale nie ma JEJ i musisz się z tym pogodzić.-powiedział cicho Thranduil i wyszedł z komnaty zostawiając Legollasa samego.
Młody elf westchnął cicho. Teraz wszyscy mówili, że to jego wina, jaki jest nieodpowiedzialny… Do tego ojciec i jego zachowanie. „Myśli że nie cierpię po śmierci matki? A to 10 rocznica jej śmierci…”-pomyślał ze smutkiem.
-Przecież nie chciałem żeby porwali Ivanne. To nie moja wina, naprawdę starałem się jak mogłem. Przeprosiłem i nic… Oczywiście, jedno potknięcie i jesteś beznadziejny. Ty byś mnie zrozumiała mamo…-mamrotał cicho pod nosem.-Dlaczego kiedy cię potrzebuję, nie możesz być przy mnie?-powiedział sam do siebie. Zdjął naszyjnik z szyi i otworzył go. W środku był portret jego mamy. Usiadł na podłodze i przycisnął go do piersi.-Mamo tak bardzo za tobą tęsknię… I tak bardzo potrzebuję.-szepnął, a łzy spływały mu po policzkach.
…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/
Derien spakowała rzeczy do dużej sakwy przytroczonej do siodła.
-Nie mogę bezczynnie siedzieć i patrzeć jak moja córka została porwana, prawda Gniadowłosy?-poklepała konia po boku. Wskoczyła na jego grzbiet i pogalopowała przez równiny. „Thorin chyba zrozumie-pomyślała-przekazałam wszystko Fillemu, on się tym zajmie.”
…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/…/../
Ivanne leżała w drewnianej bali. Ciepła woda doskonale łagodziła ból, siniaków, stłuczeń i innych zadrapań. Westchnęła cicho. Miała wystarczająco dużo czasu na rozmyślania. „Ciekawe jak tam ojciec i bracia? Pewnie bardzo się martwią. Musze się jakoś z nimi skontaktować.”-myślała gdy nagle ktoś walnął w drzwi. Przerażona podskoczyła.
-Zajęte!-warknęła.
-Ile można się myć?! Siedzisz tam od godziny!-powiedział wściekle białowłosy.-Jak za 5 minut nie wyjdziesz, wejdę tam i cię wyniosę.
-Dobrze już wychodzę!-spłukała piane z włosów i wtarła ręcznikiem, następnie się nim owijając. Otworzyła drzwi łazienki, rozejrzała się i popędziła szybko do pokoju.
-Co to za syf?!-usłyszała głos białowłosego. Nie krzyczał jednak. On w sumie nigdy nie krzyczy…
-Co się stało?- Ivanne stanęła za nim.
-Posprzątaj to.
-Ale tu nie ma co sprzątać!
-Jak to NIE MA?
-No nie ma.
-Śpisz na dworze.
-Ej no dobrze, już sprzątam!-weszła do łazienki .Wytarła podłogę, otworzyła okno i wylała na zewnątrz wodę z bali.
-I o co tyle hałasu?-mruknęła.
Poszła do swojego pokoju i przebrała się w suche ubrania, które przygotował jej białowłosy. Były trochę za duże ale najważniejsze, że były. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po wnętrzu. Był nieduży, cały szary i stały w nim tylko kufer, stół, krzesło i łóżko.
-Warunki jak w krasnoludzkich koszarach.-stwierdziła na głos. Położyła się wygodnie i przymknęła oczy. Musiała chyba zasnąć bo obudziło ją pukanie do drzwi.
-Tak?
Do pokoju wszedł białowłosy.
-Robisz coś ciekawego?-spytał.
-Siedzę i myślę.
-To chodź ze mną.-Ivanne wstała i ruszyła za mężczyzną. Zeszli na dół po schodach i weszli do sypialni.
-Miałam nie wchodzić do tego pokoju…
-Bez mojej zgody. Możesz wejść.
Dziewczyna usiadła na krześle, a białowłosy naprzeciwko niej.
-Miałaś do mnie pytania.-zaczął.
Ivanne zastanowiła się/
-Kim jesteś?
-Wiedźminem.-odparł.
-Wiedźminem?-zapytała zaskoczona-Przecież wiedźminów nie ma…
-A kto ci to powiedział? Podręcznik  do historii?- spytał z nutą sarkazmu w głosie.
-Nie…tak…To nie ma znaczenia!- burknęła widząc jak się uśmiecha.
Wiedźmin westchnął.
-Jest coś jeszcze.
Ivanne zmierzyła go uważnie wzrokiem.
-C-co takiego?
-jestem twoim ojcem.

-Że jak?!