sobota, 17 maja 2014

Nieznana historia Śródziemia, Rozdział XIV: Niewola

Ivanne leżała związana na ziemi. Nie miała siły się ruszyć. Była otępiała z bólu. Najdotkliwiej odczuwała skaleczoną nogę. Reszta pozostawała obojętna. Próbowała zasnąć, ale bała się, że strażnicy znowu przyjdą. Po chwili usłyszała szept:
-Psst! Ej! Wszystko w porządku?
Ivanne podniosła głowę. Podbite oko ograniczyło jej pole widzenia, jednak zauważyła ciemny kształt sunący powoli w jej stronę. Cień usiadł przy niej i w słabym świetle dziewczyna ujrzała rysy nieznajomego. Wysoki, szczupły, ciemnowłosy chłopak, mniej więcej w jej wieku, przysiadł się ostrożnie obok. jego twarz wykrzywił potworny grymas bólu.
-Co ci zrobili?
-Jak to co? To co umieją najlepiej...
Chłopak westchnął ciężko.
-Jak ci na imię?-spytała.
-Eryk, a tobie?
-Ivanne.
-Ivanne z Ereboru?
-Tak, a co ci do tego?- odwróciła się i oparła o drzewo, do którego była przywiązana.
-No wiesz, wiele rzeczy o tobie słyszałem. Krążą różne plotki...
-I co z tego? Niech sobie gadają co chcą...Ludzie nic, tylko by kłamali i oszukiwali. Wiesz, dlaczego tu jestem? Za to, że jestem inna, rozumiesz? A za co zostałam ukarana? Bo chciałam się uwolnić!-po jej policzkach spłynęły łzy. Eryk niezręcznie ją przytulił.
-Nie wszyscy ludzie są źli...jest jeszcze parę osób, które cenią dobro...
Ivanne odsunęła się.
-Jesteś człowiekiem?
-Tak...Ale mój ojciec był czarodziejem.
dziewczyna nie odezwała się. Westchnęła.
-Ty też jesteś w niewoli?
-Nie, ale przychodzę tutaj, żeby...pomagam więźniom.-odpowiedział Eryk.
-Idź już...mnie i tak nie pomożesz...Idź.-Ivanne osunęła się na ziemię na tyle, na ile pozwoliły jej łańcuchy. Eryk patrzył na nią jeszcze chwilę. Pierwszy raz od paru lat coś w nim drgnęło. Serce zakuło go boleśnie w piersi. wstał cicho z ziemi i bezszelestnie ruszył w stronę zagajnika. Tam, miedzy drzewami przebrał się w czarny strój Nocnego Jastrzębia. Po chwili wrócił do obozowiska, ale nie jako "Eryk ratujący więźniów" tylko jako zabójca. Wszedł do namiotu dowództwa.
-I jak ci się powiodło Eryku?-spytał niski głos zakapturzonej postaci siedzącej za stołem.
-Zdobyłem jej zaufanie.-odparł krótko chłopak.
-Zatem oby tak dalej. Nie popełnię błędu z przeszłości teraz nam się nie wymknie.-mruknął sam do siebie.- Możesz już iść.
Eryk kiwnął głową i wyszedł. Czy na pewno dobrze robił? Pierwszy raz ogarnęły go takie wątpliwości. "Cholera, coś jest ze mną nie tak. Pewnie jestem zmęczony."-pomyślał i już miał iść do swojego namiotu, gdy nagle usłyszał krzyki. Ruszył w stronę źródła hałasu, którym okazała się Ivanne.
-Jak mogłaś?! Oszukałaś mnie! Jak mogłaś?! Zaufałam ci! Ty parszywa zdziro! Kazabrozh!(przekleństwo po krasnoludzku).
-Ivanne, ja...
-Zamilcz! Nie mów do mnie Ivanne! Dla ciebie jestem księżniczką Ereboru!
-Ivanne, zrozum...oni.-postać podeszła bliżej.
Białowłosa splunęła w jej stronę.
-Idź stąd! Kazabrozh. Nienawidzę cię!
-Christina, co tu się dzieje?-przerwał to zamieszanie jeden ze strażników.
-Nic...więzień...
-Jak to nic? Ślepy jesteś, ty bezmózga kaleko? Przecież więzień się szamocze!-zadrwiła Ivanne.
-Zamilcz psie!-strażnik uderzył ją ćwiekowaną rękawiczką w policzek. Po jej twarzy spłynęły strużki krwi.
-O, co za odmiana! Wczoraj było kundlu, dzisiaj psie, a jutro jak? Szczeniaczku?-dziewczyna drwiła dalej nie zważając na konsekwencje.
-Powiedziałem, zamknij się białowłosy mutancie!-strażnik kopnął ją brzuch. Splunęła krwią na jego buty.
-O jak mi przykro! To twoje nowe buty, prawda?
-Christina, idź po Nocnego Łowcę, bo zaraz nie wytrzymam...
-Może lepiej...
-Idź, jak ci każę!!!-Christina pobiegła szybko po dowódcę.
-Pewnie, leć wierna służąco, parszywy kundel na posyłki.-Ivanne dalej wrzeszczała na wszystkich.
Strażnik spoliczkował ją ponownie.
-Zamknij się, bo jak nie...
-Bo jak nie, to co?-niski, potężny głos zabrzmiał donośnie. Obóz umilkł.
-Mój drogi Edmundzie, o ile pamiętam, to JA jeszcze dowodzę w obozie i to JA stwierdzam kogo ukarać. Także WRACAJ do zajęć.-Nocny Łowca przysiadł przy Ivanne.
-Czyżby poprzednia kara była za łagodna?
-Możesz mnie bić ile chcesz, ale ja się nie poddam.- dziewczyna splunęła mu w twarz. otarł się rękawem. W środku gotował się ze złości. Nie dał jednak tego po sobie poznać.
-Taka jesteś pewna?-spojrzał jej prosto w oczy. Żrenice wiedźminki zwężyły się. Bez mrugnięcia odwzajemniła spojrzenie.
-30 batów.- rzucił polecenie i odszedł w stronę namiotu.
-Tchórz!-krzyknęła za nim. Przywiązano ją do pręgierza stojącego na środku obozu. Zaczął padać deszcz.
Usłyszała trzask bicza.
-1!-struga ogromnego bólu zalała jej plecy. Nie krzyknęła.
-2!- gorąco rozlało się po jej ciele.
-3!-poczuła ciepłą krew spływającą po skórze i deszcz łagodzący ból. Nie krzyczała. Nie szamotała się. I tak do końca kary.
-29!-łza spłynęła po jej policzku.
-30!-Nie czuła nic. Odwiązali ją. Słała się ledwo na nogach. Czuła jednak, że zdobyła szacunek obozu. Strażnicy nie ściskali jej ramion, tylko ostrożnie zanieśli do drzewa, gdzie została lżej przywiązana. Zapadła w męczący sen na jawie. "Kiedy to się skończy?"-przemknęło jej przez myśl. Coś jednak mówiło jej że już niedługo. "Pewnie już mnie szukają"-pomyślała, zasypiając.
.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../.../
-Jak to zgubiliście?!-wrzasnął jakże zazwyczaj spokojny król Ereboru.
-Wybacz mi, ale po prostu straciliśmy ją z oczu...książę Mrocznej Puszczy próbował ratować sytuację. Jednak to tylko pogorszyło sprawę.
-JAK TO STRACILIŚCIE JĄ Z OCZU?!-krzyknął Thorin. Przez chwilę Legollas miał wrażenie, że góra zatrzęsła się pod wpływem jego krzyku.
-Wuju? Co się dzieje?-Kili wbiegł szybko do sali tronowej. Za nim wkroczył Fili.
-CO SIĘ DZIEJE?! Wyobraź sobie, że POZWOLILI NA TO BY IVANNE PORWANO! Moja biedna, mała córeczka...A CO JEŚLI COŚ JEJ SIĘ STAŁO?!
-CO?! Porozmawiamy inaczej długouchy.-Kili podszedł do niego i przycisnął do ściany. Fili chwycił go za ramię.
-Poczekaj, załatwimy to inaczej.-spojrzał elfowi w oczy. Książę zadrżał. Spojrzenie było tak przeraźliwe, ze przebiegły mu ciarki po plecach. Tymczasem Fili zbliżył się.
-Jeśli cokolwiek jej się stało, nie ręczę za siebie. Jeśli choćby spadnie jej włos z głowy, jeśli zobaczę jakąkolwiek ranę na jej ciele, odczujesz to sto razy mocniej. A jeśli-wziął głęboki wdech i wydech- nie żyje, osobiście cie zabiję, tak abyś odczuł to najdotkliwiej jak tylko się da.-zimne, martwe oczy wpatrywały się w przerażonego elfa.
-Nie próbuj uciekać. Znajdziemy cie nawet na drugim końcu Śródziemia.- dodał Kili, głosem pozbawionym emocji.
-Naprawdę tego nie chciałem! Czy możecie to zrozumieć? To było celowe porwanie, inaczej wzięli by też mnie i moich ludzi.
-Idź stąd! IDŹ!-krzyknął Thorin, opadając bezwiednie na tron.
-Jeśli coś jej się stanie, to sobie tego nie wybaczę.-szepnął, ocierając łzę.
-Wuju...My...-Fili nie wiedział, co powiedzieć. pierwszy raz widział jak Thorin syn Thraina syna Throra, płakał. Nie wiedział za bardzo jak ma się zachować
-Wiemy  kto porwał Ivanne. To Nocne Jastrzębie, dowodzone przez Nocnego Łowcę. Siostra miała już z nimi do czynienia…-Kili niepewnie spojrzał na wuja.
-Wyślijcie zwiady, najlepszych tropicieli i jeźdźców Fernstoli.(To konie z kłami z przodu. Przypominają trochę dziki. Specjalna odmiana hodowana przez krasnoludy.) Niech przetrząsną każdy zakamarek Śródziemia. Mają mi ją znaleźć!-rozkazał Thorin.
…/…/…/…/…/…/
-Avis, mój biedny Avis…-mamrotała przez sen Ivanne. Nagle ktoś potrząsnął ją za ramię.
-Wstawaj.-powiedział znajomy głos. Ivanne otworzyła oczy. Zobaczyła Christinę.
-Zostaw mnie. Sama sobie poradzę.
-Ale sama się nie odwiążesz.
-Ha! Zaraz rzucę zaklęcie…
-Nie rzucisz. Widzisz to?-wskazała na klockowaty wisiorek zawieszony na szyi.-Wczoraj ci to założyli, żebyś nie rzucała zaklęć. Niestety nie mogę tego zdjąć. Jest jednak haczyk.Możesz kontaktować się telepatycznie.
-Po co mi to mówisz?-dziewczyna spojrzała na nią podejrzliwie.
Christina uśmiechnęła się.
-Bo wiem, że się uwolnisz i zdołasz uciec.-westchnęła.-Myślisz, że ot tak sama z siebie wróciłam tutaj? Nie. Powiedzieli że coś wam zrobią:Tobie, królowi i reszcie. Staliście się dla mnie rodziną. Nie chciałam tego. Ale powiedzieli, że jeśli im powiem gdzie jedziesz, to nic ci nie zrobią…
-Jesteś naiwna Christina. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
-Być może.-uśmiechnęła się słabo. Rozwiązała jej więzy. Słuchaj, mam plan, ale na razie rób co ci każę.-szepnęła. Ivanne skinęła głową. Przeszły kawałek.
-Potknij się.
Ivanne upadła.
-Jak idziesz niezdaro!-wrzasnęła Christina.-Nic nie mów, tylko wstań.-poruszyła bezgłośnie wargami.
Ivanne posłusznie stała.
-Chodź szumowino.-kopnęła ją lekko.
-Dobrze pani.-dziewczyna zaczęła udawać.
Przeszły przez obóz. Christina wprowadziła ją do niewielkiego namiotu.
-Eryka już poznałaś, prawda?- w tym momencie czarnowłosy chłopak wyszedł zza kotary przegradzającej część namiotu.
Ivanne westchnęła.
-Błagam cię, ty też?
-Wybacz…Na początku owszem, byłem po stronie Nocnych Jastrzębi ale potem… Christina mnie przekonała, a raczej rzuciła pomysł… i… no wiesz.
Ivanne przeszła się po namiocie.
-To jaki jest plan?
-Na razie zachowujemy normalny ciąg dnia. Czyli siedzisz przywiązana, potem dostajesz resztki z obiadu. Wieczorem mamy przenieść obóz. Wtedy się uwolnisz. Oczywiście więzy będą poluzowane, co ci ułatwi ucieczkę.-wyjaśnił Eryk.
-Dlaczego mi pomagacie?
-Bo…sami pewnie się stąd nie wydostaniemy.
-A ty jesteś moją przyjaciółką, więc za wszelką cenę pomogę ci się stąd wydostać.-odparła Christie.
Ivanne zdobyła się na słaby uśmiech. Naprawdę mi pomożecie?
-Tak.
-To na co czekamy?
Rozpoczęli realizacje planu. Wieczorem jednak cos poszło nie tak. Ivanne przeniesiono w sam środek obozu, tak, że nie miała szans uciec. Tuż przy namiocie dowódcy.
-Na brodę Golgota, czy mogło być gorzej?-sapnęła Ivanne, siedząc przy wejściu do namiotu.
-Wprowadźcie więźnia!-rozkazał niski głos.
-Ale wasza mroczność, mieliśmy dzisiaj przenosić obóz.-rozpoznała głos Eryka.
-Ale zmieniłem zdanie. Dawaj ją tu!
Eryk wyszedł z namiotu i podszedł do Ivanne.
-Ile mam jeszcze czekać?
Eryk szybko odwiązał ją odwiązał i zdjął klockowaty naszyjnik z jej szyi.
-Biegnij.-poruszył bezgłośnie ustami. Ivanne pobiegła między namiotami w stronę lasu.
-JAK TO JEJ NIE MA?! WRRRR!!!-usłyszała krzyk Nocnego Łowcy. Nagle pojawił się przed nią strażnik z piką w dłoni.
-Zna…-miecz przebił jego gardło, z którego trysnęła krew. Ivanne odsunęła się szybko.
-No, jeden z głowy.-powiedział jej wybawca, wycierając błyszczącą klinge o skórzane spodnie. Przyjrzała mu się uważnie. Był wysoki, ubrany w ciemną kurtkę, spodnie i buty za kostkę. Twarz całkowicie zasłaniał kaptur. Rzucił jej okrycie.
-Weź to. Ukryj się pod tamtym zwalonym drzewem. Wrócę po ciebie.
-Kim jesteś? I czemu…
-Na pytania przyjdzie czas. Rób co mówię.-mężczyzna wziął pochodnię i zaczął podpalać namioty. Dziewczyna pobiegła do lasu i ukryła się za pniem drzewa. „Czy dobrze robię? Może to kolejny podstęp?Czy mam jakies inne wyjście?”-pytania krążyły w jej głowie. Po chwili mężczyzna wrócił.
-Chodź, zabiorę cię w bezpieczne miejsce.
Ivanne nie ruszyła się z miejsca.
-Nie, to nie.Za jakieś 30 min, wyruszy za tobą pościg a wtedy już możesz nie mieć takiego szczęścia.
-Kim jesteś?-spytała.
-Przyjacielem.-odparł ciągnąc za sobą konia.
-Czy mogę ci ufać?
-Sama odpowiedz na to pytanie.
Ivanne zagryzła wargi.
-Dokąd mnie zabierzesz?
-Zobaczysz.-gestem wskazał konia.-Będziesz jechała na koniu, pewnie jesteś zmęczona.
Ivanne skinęła głową i wdrapała się na grzbiet konia.
-Jak ma na imię?
-Płotka.
-No to ruczaj, Płotko.-ścisnęła delikatnie jej boki, po czym koń ruszył w drogę. Postać szła obok, a za nimi płonął obóz Nocnego Łowcy.



4 komentarze:

  1. Wow :D Wreszcie coś dodałaś

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Już niedługo. Postaram się wrzucić w niedzielę. W tą niedzielę. :D

      Usuń
  3. Zakochałam się w tym blogu :) Myślałam,że już nic nie wstawisz i że ten blog już jest nie aktualny a tu taka niespodzianka :) Będę tutaj często wpadać i zaglądać jakie przeciwności losu pokona Ivanne <3 Pisz pisz i pozdrawiam :) Mam nadzieje,że coś dodasz bo wiesz nie ma już czytać, a twój blog jest ciekawy :D Kiedy coś wstawisz ??? Nie mogę się doczekać <3 I takie pytanko :) Wstawisz może jakąś muzykę ? Będzie milej ^_^

    OdpowiedzUsuń